[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kolejny odcinek ‘serialu’ Była narzeczona [NZ]

 

 

5.
Po lekcjach Edward na mnie czekał przy moim samochodzie. Próbowałam go zignorować, ale nie dałam rady. Westchnęłam, więc.
-Możesz się odsunąć? - zapytałam nie patrząc na niego. Nie odpowiedział próbowałam go odepchnąć, ale złapał mnie za nadgarstek.
-Nie mogę. - powiedział. Wkurzyłam się na niego. Bo co on sobie myśli?! Jest moim właścicielem czy co?!
-Edward, proszę Cię bardzo grzecznie byś się odsunął ,bo chcę wejść do samochodu. - warknęłam. Odsunął się w końcu puszczając moją rękę. Otworzyłam drzwi samochodu i nim się spostrzegłam Edward już po drugiej stronie wchodził do niego.
Wkurzała mnie ta jego nachalność. O co mu chodzi?
-Edward. Chyba ktoś na Ciebie czeka. - powiedziałam wskazując na jego volvo. Stał przy nim nie, kto inny jak Julia Stewart.
Edward się zmieszał. Chociaż serce biło mi szybciej, nadal czułam typowy syndrom zazdrości, miałam zaciętą minę. Edward westchnął i już go nie było. Stał teraz przy Julii. Odpaliłam samochód i odjechałam. Nawet nie spojrzałam w ich stronę, co uważam za mój mały sukces.
Dojechałam do domu i odrobiłam lekcje. Zaczęłam przygotowywać dla Charliego obiad - pieczeń z frytkami. Dość dziwne połączenie, ale kiedy ostatnio mu to podałam, Charlie był zachwycony.
Kiedy wszystko skończyłam, spojrzałam na zegarek. Dopiero piąta. Westchnęłam i włączyłam telewizor. Leciała powtórka Oprah Winfrey Show. Jednak nie dane mi było nawet skojarzyć, o czym jest program, bo moje myśli zagłuszył dzwonek do drzwi.
Wstałam niechętnie i je otworzyłam. Na progu stała Alice. Nadal miała rude włosy, nadal miała wysokie obcasy i niestety nadal w ręce trzymała Cosmo.
-Cześć Bello. - przywitała się i ucałowała mnie w policzki. Zszokowałam się czując inny zapach niż zwykle. Ten był ostry, jakby wulgarny. Odgadłam, że Alice musiała kupić jakieś perfumy. -Idziemy.- rozkazała i pociągnęła mnie za sobą.
Wyrwałam się i powiedziałam, że muszę powyłączać wszystko i zamknąć drzwi. Poczekała na mnie cierpliwie i już szłyśmy do jej samochodu. Dzisiaj był to różowy lexus.
Różowy lexus?!!!!!!!
-Śliczny, prawda? - powiedziała i poklepała z uznaniem nowe cacko. Pokiwałam głową, chociaż zakręciło mi się w głowie od tego różu.
Jechałyśmy szybko i po chwili byłyśmy przed małym centrum handlowym, jedynym w Forks. Weszłyśmy i pokierowałyśmy się do małej kawiarni. Nie miałam na nic ochoty i dziwiłam się czego szukała tam Alice.
-Napijesz się coli, prawda? - zapytała uśmiechając się słodko. Kiwnęłam głową mimo woli. Usiadłyśmy przy stoliku przed kawiarnią. Alice malowała paznokcie, a ja piłam colę. Czekałam aż moja przyjaciółka zacznie temat. I nie przeliczyłam.
-Słuchaj. Zalogowałam się na jeden portal randkowy. - tu zachichotała. - i pisze z takim jednym facetem. Chuck się nazywa. Mieszka w Bostonie.
-W Bostonie? - zdziwiłam się. Przecież to było na drugim końcu Ameryki.
-No właśnie też się przeraziłam tej odległości, ale powiedział, że niedługo przyjeżdża do Seattle. Chcę się z nim spotkać. - znów zachichotała.
Pokiwałam głową.
-Jest przystojny. Ma 22 lata. I ma zielone oczy! Poważnie! Wyczytałam, że to oznacza iż jest inteligentny, ma charyzmę i. - chichot. -duże przyrodzenie.
Wpatrywałam się w nią osłupiała. Co za pierdoły ona gada? Facet z Bostonu? Zielonooki, inteligentny i z dużym przyrodzeniem? Chyba zwariowała.
-Jestem taka podekscytowana i... - przerwała zmieniając nagle wyraz twarzy. Wpatrywała się w coś z dużym skupieniem. Spojrzałam w tę samą stronę, co ona.
I również mnie zatkało. Ostatnio za często się to zdarzało, i to niemal zawsze z powodu Cullenów.
Przy sklepie z butami stał nie, kto inny jak Jasper. Miał obcisłe, czarne lateksowe spodnie. Równie obcisły biały podkoszulek oraz japonki (w Forks?!!). Włosy postawione żel i czarne okulary przeciwsłoneczne wyglądały dość dziwnie jak na Forks. I dość dziwnie jak na Jaspera!!!
Flirtował z kimś. Był to.. facet?! Myślałam, że mi się przywidziało, ale przetarłam oczy. Jasper był.. gejem?! To chyba jakiś żart? Czy wszyscy naprawdę zwariowali? Czułam się jak w jakimś zakładzie czubków.
-Jasper! - krzyknęła Alice. Szła właśnie do niego. Zaczęli się kłócić. Postanowiłam, że pójdę. Jak coś podjadę autobusem do domu.
Jednak nie dane mi było wrócić do niego, bo przed centrum spotkałam Mike'a Newtona.
-Bello! - ucieszył się na mój widok. Pomachałam mu. Szedł z dwoma kolegami. Nie znałam ich zbytnio.
-Cześć Mike. - przywitałam się.
-Właśnie razem z kumplami wracamy ze sklepu. Robimy małe spotkanie u mnie w domu. Przyłączysz się?
-Jasne. - zgodziłam się. Byłam dość wcześnie i chciałam zapomnieć o tym, co zobaczyłam.
Jak się okazało jego koledzy nazywali się Jason i Bruce. Zajechaliśmy pod dom Mike'a i weszliśmy do środka. Z czasem pojawiło się więcej osób. Było parę dziewczyn. Większość piła piwo, ja jednak odmówiłam. Nie lubiłam alkoholu.
-Cześć. Jestem Monica. - przedstawiła się średniej wysokości blondynka. Wyglądała sympatycznie, ale też trochę tak jakby brakowało jej szóstej klepki.
-Cześć. Bella.
-Słuchaj, przyszłam tu z koleżanką, zbyt wielu osób nie znam. - puściła perskie oko. Uśmiechnęłam się.
-Nie amrtw się. Większość znam z widzenia. - pocieszyłam. Pokiwała głową. Długo nie miałyśmy tematu do rozmowy, aż w końcu zaczęła.
-Ostatnio mieliśmy w szkole temat o ludziach prehistorycznych. Mamuty, te sprawy. Wiesz, o co chodzi, nie?
-No wiem.
-I pani nam mówi, że oni większość czasu spędzali w jaskiniach. Jedli tam, spali. I ja się trochę zmartwiłam.
-Dlaczego?
-Bo wiesz, ja byłam w zeszłe wakacje z rodzicami na wycieczce i zwiedzaliśmy jaskinie. I przez cały czas nie miałam tam zasięgu w telefonie. I jak usłyszałam o tych ludziach, co mieszkali w tych jaskiniach to myślę sobie, że dla nich musiało być to ciężkie. Pewnie nikt nie mógł się do nich dodzwonić.
Aha.
Wyprowadziła mnie z psychicznej równowagi ta dziewczyna. Postanowiłam jeszcze chwilę posiedzieć i wyszłam.
Tym razem chciałam po prostu dotrzeć do domu i nie spotykać już nikogo. Udało się.

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •