[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Byron George

POWIEŚCI

 

             

 

"Ten co wówczas zajmował to miejsce, był pewien Szlachcic Polski nazwiskiem Mazepa, urodzony na Podolu; był on paziem Jana Kazimierza, i na dworze jego nabył nieco nauk i wiadomości.

"Intryga miłosna, którą miał w młodości z żoną pewnego pana polskiego, była powodem nieszczęść jego. Odkrywszy ich porozumienia rozjątrzony małżonek, kazał nagiego przywiązać na dzikim koniu i tak go puścić. Koń który pochodził z step Ukraińskich, wrócił w tamte strony, i przyniósł na sobie Mazepę z głodu i utrudzenia na w pół umarłego; tam kilku wieśniaków dało mu pomoc. Zostawał on dość długo pomiędzy niemi, i odznaczył się w wielu wyprawach przeciwko Tatarom. Wyższość umysłu zjednała mu wielkie poważanie pomiędzy Kozakami, a zwiększająca się codziennie sława jego, skłoniła Piotra W. do mianowania go Hetmanem Kozaków. "

(Wolter, w Historji Karola XII)

             

 

"Uciekający i ścigany monarcha miał pod sobą zabitego konia; Pułkownik Gięta, ranny i krew obficie roniący, podał mu swego. Tak więc po dwakroć wsadzono na konia tego wojownika w ucieczce, który nie mógł go dosiąść podczas rozprawy. "

(Tamże)

 

"Król udał się inną drogą z kilku konnymi. Kareta w której jechał złamała się w podróży, i musiano go wsadzić na konia. Dla dopełnienia miary nieszczęść, zabłąkał się podczas nocy w lesie: tam, kiedy już, odwaga jego nie mogła zastąpić sił wycieńczonych, kiedy boleści z ran pochodzące nieznośniejszemi się stały przez utrudzenie, i koń upadł pod nim, spoczął Karol na kilka godzin pod drzewem, wystawiony na niebezpieczeństwo dostania się w ręce zwycięzców, którzy go na wszystkie strony szukali.

(Tamże)

             

 

MAZEPA HETMAN KOZAKÓW.

 

* * *

 

I.

 

Opuszczony od szczęścia Król Szwedzki, widział na równinach Pułtawy wojsko swoje w rozsypce, i najwaleczniejszych żołnierzy poległych około siebie. Potęga i chwała którą wojna nadaje, niestałe jak ludzie co się za niemi ubiegają, przeszły na stronę zwycięzkiego monarchy, i szańce Moskwy oswobodzone zostały.

Przyjdzie ten dzień, bardziej okropny i bardziej pamiętny, kiedy jej gorejące wieże oświecą wstyd i klęskę sławniejszego i straszniejszego nieprzyjaciela, i będą świadkami zupełniejszej jeszcze porażki i smu

             

 

tniejszego, ciosu, który uderzy mocarza i zdziwionych jego żołnierzy,

 

 

II.

 

Taki jest los bojów: ranny, okryty krwią własną i tych co się. tysiącami poświęcali osłaniając odwrót swego króla, Karól przebywa uciekając pola i rzeki. Żaden głos. nie odzywa się, aby mu wyrzucać upokorzoną dumę, wtenczas, kiedy prawda mogła była swobodnie do potęgi przemawiać. Koń Karola poległ pod nim ugodzony śmiertelnym ciosem: Gieta daje mu swego i umiera w niewoli Rossjan. Przez kilka mil nowy ten biegun, znosi utrudzenie; lecz wreszcie upada zmordowany. W pośród lasu którego grubą ciemność oświecają jedynie porozrzucana tu i owdzie ogniska straży, i płomienie służące za znaki nieprzyjaciołom, którzy go otaczają; w takiem to miejscu Król rozciąga na ziemi utrudzone członki. Tez to są laury i to łoże spoczynku, dla których ludy uzbrajają się i wyrzynają?

U stóp dzikiego drzewa składają monarchę znużonego bojem i nagłemi pochodami; rany jego boleść przejmuje, a członki zimno ścina; zewsząd noc ciemna i chłodna; gorączka nie dozwala mu na chwilę nawet kosztować snu krzepiącego. Karól jednakże jak bohater znosił swój los przeciwny. W nadmiarze nieszczęść umie zwyciężyć wszystkie boleści i nakazać im milczenie; jest on panem samego siebie, tak jak był niegdyś narodów panem.

 

 

III.

 

Wodzowie otaczają go do koła.....niestety! kilku się tylko znajduje od chwili, jak klęska dnia jednego pomniejszyła ich liczbę; lecz przynajmniej polegli jak mężni, jak rycerze. Pozostali przy życiu, smutni i milczący, leżą rozciągnieni obok monarchy i blisko koni swoich; gdyż nieszczęście równa zwierze z człowiekiem, którego staje się towarzyszem. Pomiędzy tymi Mazepa, Hetman Ukrainy, wojownik zimnej krwi i odwagi pełen, ściele dla siebie łoże pod starożytnym dębem. Równie silny i równie prawie zgrzybiały jak ten król

             

               

 

 

  

 

             

             

 

lasu, chociaż znużony trudami dnia tego, Wódz Kozaków opatruje swego bieguna; przysposabia mu z liści leżysko, pociąga pieszczotliwą ręką po karku i po grzywie, rozpuszcza popręgi i zdejmuie wędzidło. Cieszy się kiedy widzi skubiącego cokolwiek trawy, gdyż dotąd obawiał się, aby znękany trudami nie wzgardził pożywieniem nocną zwilżonem rosą; lecz rumak równie jak pan jego dzielny, jak on mało zważał na zbyt lekki posiłek, albo zbyt twarde posłanie. Szybki jak wiatr, dumny lecz łagodny, powolny był We wszystkiem chęciom jego; wychowany jak bieguny tatarskie, rozumiał głos jego, poznawał go między tłumem; a pośród ciemności niegwiaździstej nocy, od zachodu słońca aż do jutrzenki, byłby za jeźdzcem swoim iak bojaźliwy jelonek postępował.

 

 

IV.

 

Mazepa myśli nakoniec o sobie samym. Rozciąga płaszcz na ziemi, opiera dzidę o drzewo, ogląda, czyli broń w dobrym jest stanie, i czyli proch napełnia ieszcze pa

             

               

 

 

  

 

             

             

 

newkę strzelby. Przymocowywa rozwolnioną skałkę, a rzuciwszy ostatnie spoyrzenie na rękojeść i pochwę szabli, dobywa z tłomoczka skromne pożywienie i ofiaruje Królowi i jego towarzyszom, aby je z nim podzielili, mniej dbały o wymysły grzeczności, aniżeli dworzanie przy wspaniałej uczcie. Karól przyjmuje z uśmiechem, aby więcej jeszcze okazać wesołości i zdawać się wyższym nad boleść jaką mu rany sprawiały i nad swój los nieszczęsny.

"Mazepo, rzecze do niego, wszyscy moi wojownicy, jak ty waleczni i śmiali, mogą się chlubić, że ci zrównali w utarczkach i w przyśpieszonych pochodach, a na czele tych co żywności szukają, przyznać muszę, ie od czasów Macedońskiego Króla nigdy ziemia nie widziała tak dobranej pary jak ciebie i twego Bucefała. Cała sława Scytyjskich jeźdzców niknie przy tobie, kiedy przez pola i rzeki cwałujesz. "

"— Przeklęta niech będzie szkoła, w której się nauczyłem konia dosiadać!" odpowiedział Mazepa.

"— A to czemu, rzekł Koról, kiedy w tej sztuce tak biegłym zostałeś ?"

             

               

 

 

  

 

             

             

 

"— Niestety! odezwał się Hetman, długo byłoby opowiadać, a jeszcze niejedną milę mamy przebiedz, i nie raz ciąć pałaszem zanim rumaki nasze będą się mogły paść spokojnie na brzegach Borystenu, mimo dziesięćkroć liczniejszego wroga. Najjaniejszy panie, potrzebujesz spoczynku, ja będę trzymał straż przy twym orszaku."

"— Nie, rzecze Król, chcę żebyś mi twoje opowiedział przygody! Któż wie? może mi snu udzielą" którego moje oczy napróżno przyzywają. "

 

 

V.

 

"— Kiedy tak, Królu, odpowiedział Mazepa, będę się starał obudzić siedmdziesięcioletnią pamięć moją. Miałem naówczas lat dwadzieścia, tak mi się zdaje; tak jest, lat dwadzieścia; Kazimierz rządził Polską, i sześć wiosen upływało od chwili jak w liczbę paziów przyjęty zostałem. Jan Kazimierz był to monarcha uczony, i zupełnie Królu, przeciwnego tobie charakteru: nie prowadził on wojny, nie zabierał Królestw aby je znowu tracić, i panował w nie

             

               

 

 

  

 

             

             

 

czynnej spokojności. Nie był przecież bez umartwień: lubił muzy i piękne twarzyczki, a jedne i drugie tak cierpkie nieraz bywają, iż często żałował, że raczej w obozach nie przebywał, lecz skoro tylko ten cierpki humor przemijał, nową brał w rękę. xiążkę, lub przed inną klękał kochanką. Lubił on świetne wyprawiać zabawy; Warszawa cała biegła dziwić się wspaniałości dworu jego, przepysznym dam dworskich strojom i wyszywanym dworzan ubiorom. Kazimierz był polskim Salomonem: tak go mienili wszyscy poeci, oprócz jednego tylko, który nie pobierając pensji, zrobił na niego satyrę i chełpił się, że nieumiał pochlebiać. Był to nakoniec dwór, na którym widziano tylko uczty, karuzele, gdzie wszyscy dworzanie robili wiersze; ja sam nawet zacząłem pewnego dnia rymować, i podpisywałem się na elegjach: nieszczęśliwy Tyrsys.

 

 

VI.

 

Znajdował się w tymże czasie pewien Wojewoda, pochodzący z świetnego i sta

             

               

 

 

  

 

             

             

 

rożytnego rodu, bogatego jak mina solna lub srebrna (), a dumnego jak gdyby z mózgu króla bogów był zrodzony. Dostojność rodu jego tak była wysoką, i tak ogromne posiadał bogactwa, iż nie wielu z panów równać się z nim mogło. Lubił przyglądać się skarbom swoim, i przewracać starożytne pergaminy; co mu tak dalece zawróciło głowę, iż mniemał, że sobie winien był tę całą zasługę.

Małżonka jego inaczej myślała: trzydzieści lat od niego młodsza, codziennie bardziej przykrzyła sobie władzę mężowską, i po ukrywaniu przez czas niejaki wzruszeń serca, po nadziejach, obawie, kilku łzach żegnających cnotę i kilku niespokojnych marzeniach, spojrzenia młodzieży warszawskiej, serenady i bale, sprowadziły powoli te szczęśliwe wypadki, które najobojętniejsze rozczulają kobiety.

 

 

() "Porównanie to (mniema Lord Byron) może nie będzie niewłaściwem w ustach mieszkańca Polski, kraju którego głównem bogactwem są kopalnie soli. "

             

               

 

 

  

 

             

             

 

VII.

 

Byłem naówczas pięknym paziem: w siedmdziesiątym roku powinno mi być wolno powiedzieć, że w wiośnie życia mego mało się znajdowało ukształconych już mężczyzn i młodych trzpiotów, czy to z wiejskiego czy z rycerskiego stanu, którzyby w sztuce podobania ze mną ubiegać się mogli. Miałem siłę, młodość i wesołość, twarz inną od tej jaką dziś u mnie widzicie; była ona równie przyjemną naówczas, jak dzisiaj jest posępną i dziką. Lata, zmartwienia i wojenne trudy, pomarszczyły to czoło i zatwardziły duszę moją. Ach! jakżeby trudno było tym co mnie niegdyś widzieli, rozpoznać mnie teraz ! Zmiany te dotknęły mnie nierównie wcześniej jeszcze, nim starości podobało się. mą twarz poorać, gdyby albowiem moc moja, odwaga i śmiałość straciły ten pierwszy ogień, nie widzielibyście mnie w tej chwili, opowiadającego wam powieści pod dębem, bez innego okrycia nad to niegwiaździste niebo.

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Lecz mówmy dalej: Piękność Teresy... zdaje misie, ze ją widzę postępującą przedemną, obok tego kasztana; tyle wspomnienie jej przytomnem iest jeszcze memu serca!

Nie zdołam iednakże znaleść wyrazów, któreby mogły odmalować wam wdzięczną jej kibic: miała ona to czarne oko piękności azjatyckich które sąsiedztwo z Turcją naszym Polkom nadaje; wypływało z niego miłe światło podobne do pierwszych promieni xiężyca w nowiu: miłością tchnące, omdlewające i żywe razem spojrzenia jej przypominały tych świętych męczenników, którzy umierając w męczarniach, wznosili ku niebu zachwycone oczy, jak gdyby śmierć rozkoszą dla nich była. Porównywałem często jej pogodne czoło z powierzchnią spokojnego jeziora, którą promienia słońca pozłacają; bałwany jego nie śmieją wydać szmeru, a niebo lubi się w jego kryształach przezierać. Rumieniec liców, jej usta różane...lecz cóż mam więcej powiedzieć? Kochałem ią naówczas, kocham ją dzisiaj ieszcze; w sercach takich jakiem jest moje, miłość zna tylko ostateczności.

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Serca te kochają wiecznie, a zwodniczy cień przeszłości towarzyszy Mazepie aż do późnej siwizny.

 

 

VIII.

 

Ujrzałem Teresę i westchnąłem. Teresa nic nie rzekła, a jednakże mi odpowiedziała: znajduje się bowiem tysiąc poruszeń, tysiąc spojrzeń takich, które pojmujemy, lecz nie zdołamy opisać. Są to mimowolne uczucia iskierki, które wydobywając się z duszy miłością rozognionej, tworzą między dwoma kochankami dziwne i tajemnicze porozumienie: są to ogniwa tego pałającego łańcucha, który pomimo woli prawie łączy; dwa serca, i który jak kruszec elektryczny służy za przewodnika ich wzajemnym płomieniom.

Ujrzałem ją i westchnąłem... opłakiwałem miłość moją z daleka od jej przedmiotu, a nieśmiałość nie dozwalała mi przybliżyć się do niego. Nakoniec, zostałem jej przedstawiony, i mogliśmy czasem rozmawiać z sobą bez wzbudzania podejrzeń. Ileż razy czułem obok niej się znajdując pra

             

               

 

 

  

 

             

             

 

gnienie słodkiego uczuć moich wynurzenia! ileż razy zamiar ten układałem! lecz wyrazy konały zawsze na drżących ustach. Pewnego dnia nakoniec... jest jedna gra płocha służąca do rozrywki.... zapomniałem już jej nazwiska; lecz przypadkiem iakimś graliśmy w nią pewnego razu: małom się troszczył równie o wygraną, jak o przegraną; dosyć iuż dla mnie było, żem się tak blisko niej znajdował, żem słyszał, żem widział tę, którą tak czule kochałem. Strzegłem jej jak straż niespokojna; (oby nasza równie czujną być mogła tej nocy!) Teresa zamyśla się; zapomina że się grą zabawia, i przestają ją cieszyć albo zasmucać rozmaite szczęścia koleje; nie porzuca iednakże gry, jak gdyby ją przywiązywała do tego mieysca tajemna rozkosz raczej, aniżeli chęć pokonania przeciwnika. W umyśle moim jak światły promień myśl nagła zabłysła; zdawało mi się, żem czytał cóś w jej wejrzeniu, co zapewniało że mi nie dozwoli, abym umarł z rozpaczy, i niespodzianie wyznaję jej w wyrazach niezrozumiałych.... słaba moja wymowa była jednakie słuchaną; to dosyć dla mnie: ko

             

               

 

 

  

 

             

             

 

bieta która raz pierwszy słucha, słuchać będzie i drugi raz przyjemnych wyrazów; serce jej nie jest z lodu, a od pierwszego nieprzyjęcia oświadczeń odwołać się jeszcze można.

 

 

IX.

 

Kochałem i doznawałem wzajemności. Powiadają, ze ty Królu nigdy nie znałeś tych słodkich słabości; jeśli to prawda, skrócę opowiadanie moich cierpień i mego Szczęścia; zdawałaby ci się równie niepodobnem do prawdy jak niepotrzebnem; lecz nie wszyscy ludzie zdolni są, nad swemi panować namiętnościami, tak jak ty Królu nad niemi i nad ludami panujesz. Go do mnie, jestem albo raczej byłem monarchą, naczelnikiem wielu tysiąców żołnierzy, których w najstraszniejsze mogłem wieść niebezpieczeństwa; lecz nigdy chlubić się nie mogę, iżbym miał tęż samą władzę nad sobą samym jaką nad innymi miałem.

O lube przeznaczenie szczęśliwego kochanka '. niestety! pomyślność jego zamienia się prędzej lub później w nieszczęście! Wi

             

               

 

 

  

 

             

             

 

dywałem Teresę potajemnie, a godzina umówiona zbyt Wolno zawsze na przekorę mojej niecierpliwości nadchodziła. Dni, nocy niczem dla mnie niebyty; tę tylko roskoszną liczyłem godzinę; niestety ! już nigdy chwil podobnych nie znałem ! Całąbym oddał Ukrainę, gdyby choć jedna taka powróciła: oddałbym całą sławę moją aby być jeszcze paziem, szczęśliwym paziem, który tylko nad jednem panował sercem, który tylko swój miecz posiadał, i którego wszystkie skarby ograniczały się na tych darach natury, młodości i zdrowiu. Tajemnicza godzino naszych schadzek! mówią, ie skrytość pomnaża ich wdzięki: co do mnie, nie wiem o tem; lecz poświęciłbym życie nawet, gdybym mógł raz chociaż nazwać Teresę imieniem małżonki mojej w obliczu nieba i ziemi, kiedy tak często ubolewałem żem ją tylko ukradkiem widywać musiał.

 

 

X.

 

Tysiące oczu śledzą kochanków: wszystkie spojrzenia ciekawości zwrócone były na

             

               

 

 

  

 

             

             

 

nas. Nakoniec podczas jednej pięknej nocy, ludzie przekupieni dla śledzenia kroków naszych, napadli nas i mnie porwali.

Wojewoda pienił się z wściekłości. Byłem bez broni; lecz nawet z orężem, od stóp do głów uzbrojony, czyżbym się tak wielkie'] liczbie oprzeć zdołał? Byli my blisko jego zaniku, z daleka od miasta i od wszelkiej pomocy, a dzień zaledwie świtać zaczynał. "Ostatnie to już zapewne będę widział słońce, mówiłem sam do siebie; nadeszła moja ostatnia godzina. " W czasie kiedy mię prowadzono do zamku, polecałem się opiece Matki Boskiej, westchnąłem do świętych pańskich, i spokojnie dalszego oczekiwałem losu... Nigdym się niemógł dowiedzieć co się stało z Teresa; żyłem odtąd w niezmiernem od niej oddaleniu.

Wojewoda, jak sobie wystawić można, nie był łagodnym w zapale gniewu; a w tem zdarzeniu gniew jego nadto był sprawiedliwy; lecz najwięcej dręczyła go obawa, aby przypadek który mu się wydarzył nie miał wpływu na jego potomstwo. Nie mógł on pojąć, aby taka zniewaga mogła spotkać jego szlacheckie herby; on, co się za

             

               

 

 

  

 

             

             

 

najzacniejszego w familji i za najpierwszego z ludzi uważał, mniemał, że takim również winien być w oczach wszystkich, a mianowicie w moich. — "O nieba! paź nikczemny!!!... Nie podobna jest odmalować wściekłości jego: aż nadto mocno uczułem jej skutki.

 

 

XI.

 

— "Niechaj tu przyprowadzą konia!" zawołał. Przyprowadzono go. Byłto prawdziwie dzielny biegun, zrodzony w Ukrainie, którego członki zdawały się być szybkością myśli obdarzone; lecz jeszcze dziki, tak dziki jak leśny daniel: dzień dopiero upłynął jak był ujęty i nigdy nie poczuł ostrogi ani wędzidła. Przyprowadzono przedemnie to dziecie stepów z najeżoną grzywą, zuchwale opierające się, i okryte pianą z wściekłości i przestrachu. Przedajni ci ludzie przywiązują mnie na nim postronkami, i zaciąwszy go nagle biczem, na wolność wypuszczają... Pędzimy;.. potoki mniej są szybkie i mniej gwałtowne.

             

               

 

 

  

 

             

             

 

XII.

 

Pędzimy; zaledwie oddychać mogłem. Nie widziałem w którą stronę kierował się rumak; szary pomrok nie ustąpił jeszcze słońca promieniom; ostatnie dźwięki głosu ludzkiego które uderzyły moje ucho, były odgłosy nieprzyjacioł moich, od których z daleka byłem unoszony. Wiatr przynosił aż do mnie wrzaskliwe okrzyki ich okrutnej radości. Rozjątrzony i zapamiętały, usiłowałem obrócić się do nich. Zerwałem postronek, którym przywiązano mi głowę do grzywy końskiej, i na wpół się podnosząc, przesłałem im przekleństwa moje, których w pośród głośnego pędu konia, może nie słyszeli, albo słyszeć nie chcieli. Żałowałem tego, gdyż pragnąłem im odwzajemnić te podle zniewagi. Prawda, żem ich ukarał za nie w kilka lat później, kiedy z tego zamku, z jego zwodzonego mostu i wzniosłych szańców, nie pozostał jeden kamień, jedna brama, jeden rów i jedna kobylica. W polach Wojewody nie ujrzanoby jednego krzaczka trawy, oprócz tej co rośnie na brzegu muru w mieyscu gdzie się

             

               

 

 

  

 

             

             

 

znajdował kamień ogniska. Możnaby tam przejść tysiąca razy nie domyślając się nawet, aby kiedy w tem miejscu mógł istnieć obronny zamek. Widziałem jego gorejąca wieże i walące się wśród kłębów dymu blanki; widziałem ołów lejący się deszczem Ognistym ze szczytu spłonionych i poczernionych dachów, których grubość nawet nie mogła od mojej zemsty zasłonić. Nędznicy ci nie spodziewali się wcale, kiedy dla mnie męczarnie wymyślali, kiedy rzuconego jak promień błyskawicy na śmierć mię posłali, nie spodziewali się zapewne, że mnie ujrzą kiedyś wracającego na czele dziesięciu tysięcy konnych, dla podziękowania Wojewodzie za podróż do której odbycia mnie przymusił.

Okrutną sobie robili rozrywkę przywiązując mnie do dzikiego konia, którego mi ta przewodnika dali. I ja z kolei miałem roskosz pomszczenia się na nich, czas wszystko w równi stawia, idzie tylko o to aby sposobną upatrzyć chwilę: żadna potęga ludzka nie zdoła ujść długim czuwaniom i cierpliwości nieugiętego wroga, który jak

             

               

 

 

  

 

             

             

 

skarb drogi zachowuje pamięć zniewagi twojej.

 

 

XIII.

 

Pędziliśmy, biegun i ja, na skrzydłach wiatru, zostawiając za sobą wszelkie ludzi siedziby. Przerzynaliśmy powietrze jak te meteory, które błyszczą i znikają, kiedy ciemności nocne przedziela północna błyskawica. Niebyło grodu, nie było wioski na drodze naszej; ze wszystkich stron rozciągała się niezmierna płaszczyzna, którą czarny las ograniczał; i oprócz kilku baszt dawnych zamków dla zasłonienia się od napadów Tatarskich niegdyś wysławionych, nie mogłem śladu żadnego ujrzeć istnienia ludzi w tych miejscach. Przed rokiem, wojsko Ottomańskie przechodziło tędy, a na wszystkich błoniach zdeptanych kopytami koni Spahisów (), zieloność uciekała od krwią, zbroczonej ziemi; niebo było ponure i szarawe; głuchy wicher smutna dawał słyszeć jęczenie; chciałbym był odpowiedzieć na nie westchnieniem, lecz tak

 

 

() Konnica Turecka.

             

               

 

 

  

 

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •